Tytuł: Laurie
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wspominałam już, że bardzo lubię książki Stephena Kinga. Kiedy dowiedziałam się, że tuż przed premierą swojej najnowszej książki autor opublikował w sieci swoje opowiadanie to wiedziałam, że na pewno je przeczytam. Nie jest długie, bo ma tylko 32 strony, więc błyskawicznie się je czyta.
Lloyd ma sześćdziesiąt pięć lat i od pół roku mieszka sam, bo właśnie wtedy stracił żonę. Nie radzi sobie z całą tą sytuacją, nie jest mu łatwo. Pewnego dnia jego starsza o pięć lat siostra Beth przywozi do niego szczeniaka, mieszankę border collie i mudi. Lloyd nie chce nawet słyszeć o psie, dla niego oznacza on same problemy. Niespodziewanie jednak mała suczka Laurie staje się dla głównego bohatera najlepszym przyjacielem. Pewna przykra sytuacja jeszcze bardziej mu to uświadamia.
Muszę przyznać, że to inny King jakiego znam. To opowiadanie jest ciepłe i klimatyczne, a przecież zwykle z jego twórczością jest zupełnie inaczej. Można tutaj dostrzec pewne przesłanie od autora na temat zwierząt, miłości, przyjaźni. Pojawiła się tylko jedna scena, która wcale nie była optymistyczna, ale cała historia zakończyła się szczęśliwie, a z tym u Kinga bywa różnie. Można w tym opowiadaniu dostrzec specyficzny styl autora, ale jednak jest to spokojna opowieść, która może nawet skłonić do przemyśleń. Nie jestem przyzwyczajona do takiego Kinga, ale nie mogę powiedzieć, że opowiadanie mi się nie spodobało. Było dla mnie czymś innym i miło je będę wspominać.
Nie będę się rozpisywać na temat głównego bohatera, bo to jest tak krótkie opowiadanie, że niewiele można o nim napisać poza tym, że z czasem zmienił swoje nastawienie wobec psa i przyjemnie się o tym czytało. Lubię takie ciepłe historie, w których zwierzęta odgrywają ważną i znaczącą rolę. Szkoda tylko, że opowiadanie nie jest dłuższe, bo chętnie przeczytałabym więcej o Lloydzie i Laurie.
''Laurie'' to krótkie opowiadanie, które porusza ciekawy temat przyjaźni pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem. Fajnie było przeczytać coś innego i nowego co wyszło spod pióra autora. Opowiadanie miło mnie zaskoczyło, bo takiego Kinga jeszcze nie czytałam. Na szczęście sporo jeszcze jego książek przede mną, więc może jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Jeśli chcecie poznać Kinga w trochę innym wydaniu to sięgnijcie po to opowiadanie. Może i Wam się spodoba.
''Patrząc na śpiącą suczkę, zrozumiał, że nie zostawi jej z nikim. Nawet w czasie krótkich wypadów do supermarketu martwił się o nią i zawsze oddychał z ulgą, kiedy po powrocie zastawał ją czekającą pod drzwiami.''
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Wspominałam już, że bardzo lubię książki Stephena Kinga. Kiedy dowiedziałam się, że tuż przed premierą swojej najnowszej książki autor opublikował w sieci swoje opowiadanie to wiedziałam, że na pewno je przeczytam. Nie jest długie, bo ma tylko 32 strony, więc błyskawicznie się je czyta.
Lloyd ma sześćdziesiąt pięć lat i od pół roku mieszka sam, bo właśnie wtedy stracił żonę. Nie radzi sobie z całą tą sytuacją, nie jest mu łatwo. Pewnego dnia jego starsza o pięć lat siostra Beth przywozi do niego szczeniaka, mieszankę border collie i mudi. Lloyd nie chce nawet słyszeć o psie, dla niego oznacza on same problemy. Niespodziewanie jednak mała suczka Laurie staje się dla głównego bohatera najlepszym przyjacielem. Pewna przykra sytuacja jeszcze bardziej mu to uświadamia.
Muszę przyznać, że to inny King jakiego znam. To opowiadanie jest ciepłe i klimatyczne, a przecież zwykle z jego twórczością jest zupełnie inaczej. Można tutaj dostrzec pewne przesłanie od autora na temat zwierząt, miłości, przyjaźni. Pojawiła się tylko jedna scena, która wcale nie była optymistyczna, ale cała historia zakończyła się szczęśliwie, a z tym u Kinga bywa różnie. Można w tym opowiadaniu dostrzec specyficzny styl autora, ale jednak jest to spokojna opowieść, która może nawet skłonić do przemyśleń. Nie jestem przyzwyczajona do takiego Kinga, ale nie mogę powiedzieć, że opowiadanie mi się nie spodobało. Było dla mnie czymś innym i miło je będę wspominać.
Nie będę się rozpisywać na temat głównego bohatera, bo to jest tak krótkie opowiadanie, że niewiele można o nim napisać poza tym, że z czasem zmienił swoje nastawienie wobec psa i przyjemnie się o tym czytało. Lubię takie ciepłe historie, w których zwierzęta odgrywają ważną i znaczącą rolę. Szkoda tylko, że opowiadanie nie jest dłuższe, bo chętnie przeczytałabym więcej o Lloydzie i Laurie.
''Laurie'' to krótkie opowiadanie, które porusza ciekawy temat przyjaźni pomiędzy człowiekiem, a zwierzęciem. Fajnie było przeczytać coś innego i nowego co wyszło spod pióra autora. Opowiadanie miło mnie zaskoczyło, bo takiego Kinga jeszcze nie czytałam. Na szczęście sporo jeszcze jego książek przede mną, więc może jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Jeśli chcecie poznać Kinga w trochę innym wydaniu to sięgnijcie po to opowiadanie. Może i Wam się spodoba.
''Patrząc na śpiącą suczkę, zrozumiał, że nie zostawi jej z nikim. Nawet w czasie krótkich wypadów do supermarketu martwił się o nią i zawsze oddychał z ulgą, kiedy po powrocie zastawał ją czekającą pod drzwiami.''